niedziela, 4 października 2015


Nowa pierwsza klasa
Minął wrzesień. Nauczyciel we wrześniu czasem zapomina, jak się nazywa: nowe programy, rozkłady, podręczniki, nowi uczniowie, pierwsze zebrania, rady pedagogiczne, słowem,  jest co robić.
W tym roku, jak w żadnym dotychczas, odczuwam emocjonalny związek z pierwszymi klasami. Z przyczyn osobistych rzecz jasna: Mateusz też jest w pierwszej klasie. Na szczęście w innej szkole. Pamiętam, jak dawno temu moja córka chodziła do szkoły, w której uczyłam. Generalnie wszystko było w porządku, ale gdy zmieniłam pracę, bardzo się ucieszyła:
- Teraz nareszcie jestem normalnym dzieckiem- powiedziała.  Chodziła do piątej klasy.
Pierwsza klasa to wyzwanie dla uczniów, nawet jeśli to pierwsza klasa szkoły ponadgimnazjalnej. Trzeba się odnaleźć w nowym środowisku, trafić do sali lekcyjnej, nie zgubić w szkole. Każdy nauczyciel ma swoje wymagania, oczekiwania, metody-  do tego wszystkiego trzeba się przyzwyczaić.  No i jeszcze trzeba się uczyć… Tak więc bycie pierwszakiem bywa stresujące. Widzę to, gdy patrzę na moją pierwszą klasę. Na szczęście wiem, że to tylko chwilowe zagubienie, bo już w październiku uczniowie pełni są werwy, pozytywnej energii, a poszczególne sale w szkole odnajdują szybciej niż ja.  Jestem pod wrażeniem, jak szybko się uczą i adaptują  do nowej sytuacji. To chyba też syndrom czasów…



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz