Nowa pierwsza klasa
Minął wrzesień. Nauczyciel we wrześniu czasem zapomina, jak
się nazywa: nowe programy, rozkłady, podręczniki, nowi uczniowie, pierwsze zebrania,
rady pedagogiczne, słowem, jest co
robić.
W tym roku, jak w żadnym dotychczas, odczuwam emocjonalny
związek z pierwszymi klasami. Z przyczyn osobistych rzecz jasna: Mateusz też
jest w pierwszej klasie. Na szczęście w innej szkole. Pamiętam, jak dawno temu
moja córka chodziła do szkoły, w której uczyłam. Generalnie wszystko było w
porządku, ale gdy zmieniłam pracę, bardzo się ucieszyła:
- Teraz nareszcie jestem normalnym dzieckiem-
powiedziała. Chodziła do piątej klasy.
Pierwsza klasa to wyzwanie dla uczniów, nawet jeśli to pierwsza
klasa szkoły ponadgimnazjalnej. Trzeba się odnaleźć w nowym środowisku, trafić
do sali lekcyjnej, nie zgubić w szkole. Każdy nauczyciel ma swoje wymagania,
oczekiwania, metody- do tego wszystkiego
trzeba się przyzwyczaić. No i jeszcze
trzeba się uczyć… Tak więc bycie pierwszakiem bywa stresujące. Widzę to, gdy
patrzę na moją pierwszą klasę. Na szczęście wiem, że to tylko chwilowe
zagubienie, bo już w październiku uczniowie pełni są werwy, pozytywnej energii,
a poszczególne sale w szkole odnajdują szybciej niż ja. Jestem pod wrażeniem, jak szybko się uczą i
adaptują do nowej sytuacji. To chyba też
syndrom czasów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz