sobota, 14 lutego 2015

 Takie tam….. opowiadanko o miłości

Odwróciłam głowę i spojrzałam Ci prosto w oczy. To co, że zaczyna się tak poetycko? Tak to czuję i tak to było. To spojrzenie w oczy nie było zamierzone, po prostu tak wyszło. Odwróciłam głowę i napotkałam Twoje spojrzenie, a oczy miałeś ciemne i gorące.  Czy to był przypadek, że patrzyłeś na mnie, że nasze spojrzenia spotkały się?
  Było ciemno i mroźno, świeciły latarnie. Jedno drugiego wcale nie wyklucza, mimo że palą się latarnie bywa ciemno. Piękny styczniowy wieczór, szczególny, bo studniówkowy. Pomyślałam, jaki ładny chłopak, ładny jak dziewczyna, taki subtelny, taki wyjątkowy. Naprawdę tak pomyślałam i to jeszcze nie powód, żeby się teraz za to obrazić, po tylu latach.
     Odwróciłam głowę, patrzyłeś, śnieg skrzył, urosły mi skrzydła. Byłam piękna, mogłam mieć cały świat, mogłam mieć Ciebie. Byłam w srebrnej sukience, włosy spadały mi na twarz. Dziś myślę, że ta sukienka była kiczowata, ale wtedy udało się: byłam księżniczką, był bal, naturalnie pojawił się książę. Więc wieczór, mróz śnieg, świecą gwiazdy, idziemy.
 Ładnie wyglądam w modnym kożuchu, taki ciemny brąz i czarne obszycie, cudny. Kożuch kosztował majątek, kupiony został od koleżanki Aśki, której ojciec był kuśnierzem. Idziemy dalej. Chyba znowu spojrzałam na Ciebie, chyba się uśmiechnąłeś:
- A czy wiesz, że ja jeszcze nie mam z kim iść na swoją studniówkę?- tak powiedziałeś nad ranem, gdy tańczyliśmy , a ja deptałam ci po nogach. Myślałam, że zemdleję, to było prawie jak propozycja!
- Taki ktoś jak ty i nie ma z kim iść? Nie, to nie możliwe.
Niemożliwe? A jednak! Twój bal miał się odbyć za tydzień, a Ty jeszcze nie zaprosiłeś żadnej dziewczyny. Szalona nadzieja załopotała w moim sercu. Była chemia, czułam motylki w żołądku, rano wróciłam z balu zakochana, to była niedziela. W poniedziałek  poszłam do kościoła i modliłam się o Ciebie, wyglądało to mniej więcej tak;  „Panie Boże daj mi Go. Niech on mnie pokocha, a wtedy na pewno w Ciebie uwierzę. Kocham go i proszę, żeby on zakochał się we mnie. Chcę za niego wyjść za mąż, mieć dom z ogródkiem, urodzić mu chłopczyka i dziewczynkę. Niech zwróci na mnie uwagę, niech się we mnie zakocha, wtedy na zawsze uwierzę w Ciebie, będę dobra dla wszystkich, amen.”     No i  stało się, zaprosiłeś mnie na swoją studniówkę, na naszą.
Za tydzień, w Twój studniówkowy wieczór, miałam kwiaty we włosach i całowaliśmy się na klatce schodowej.
Gdy odwracam głowę i spoglądam wstecz  widzę, że od tamtej pory minęło wiele lat, aż się nie chce wierzyć, ale ja wierzę: w Boga i w  miłość od pierwszego wejrzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz