wtorek, 25 listopada 2014

Bajka o Szczęściu
To był niedzielny poranek - ładny, ciepły, lipcowy. Wstałam rano, dom pogrążony był we śnie. Wyszłam do ogrodu- przywitała mnie poranna rosa na liściach, trochę mokra zielona trawa, niebieskie niebo, żółte  gorące słońce…  Myślałam, że to dobrze, ze mąż i dzieci śpią, chciałam zaskoczyć ich wyjątkowym niedzielnym śniadankiem. Tymczasem cieszyłam się ogrodową sielanką- ptaki śpiewają, kwiaty pachną, kolorowy motyl usiadł na pelargonii.
Nagle tę idyllę zakłóciło szczekanie Łajki ( to nasz pies). Spojrzałam w kierunku szczekania i zauważyłam, że przed bramą ktoś stoi. Podeszłam bliżej.
Ależ tak- to było Szczęście! Rozpoznałam od razu.
- Wejdź do środka- zapraszałam gościnnie.
Uśmiechnęło się, weszło.
Zaczęłam gorączkowo krzątać się po kuchni.
- Kawy? Herbaty? Może śniadanie?
- Nie, nic nie trzeba, nie rób sobie kłopotu- odpowiedziało.
Usiadło Szczęście na kanapie i zaczęło przeglądać gazety.
Dziwne jakieś to szczęście- pomyślałam i przypomniałam sobie, żeby powstrzymywać się od oceniania ( zgodnie z tym, czego uczyłam się na coachingu). Zajęłam się jajecznicą, a kiedy już smakowicie zapachniała wszedł do kuchni mój mąż.
- Dobre śniadanie- mruknął.
- Zobacz, szczęście do nas przyszło- szepnęłam podekscytowana.
- No przecież widzę.
Przysunął talerz z jajecznicą i otworzył gazetę. Już miałam się wkurzyć na ten akt ignorancji, gdy po schodach zbiegła Agata ( dorosła córka).
- Nie jem, idę biegać, potem na basen- już zakładała buty.
- Ale na śniadanie jest jajecznica. I szczęście do nas przyszło..- usiłowałam tłumaczyć.
- Dobra, fajnie, ale ja teraz nie mam czasu.
I już jej nie było. Trochę zrobiło mi się głupio, ze względu na Szczęście, ale ono nie reagowało, tylko spokojnie przerzucało kartki. No i wszedł Mateusz. Niedawno mały, a już piętnastoletni synekJ
- Co na śniadanie?- zapytał.
- Przywitaj się, mamy gościa. Szczęście jest u nas.
- Dzień dobry- rzucił od niechcenia- to co na śniadanie?
Poczułam, że powinnam coś powiedzieć. Podeszłam do Szczęścia.
- Przepraszam za nich. Wiesz jak jest…- spróbowałam się uśmiechnąć.
- Wiem- odpowiedziało Szczęście i spojrzało na mnie uważnie.
- Przecież ja tu jestem dla ciebie….- dodało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz